Pasta_for_everyone
Pasta_for_everyone

Naukowy kreacjonizm a geologiczny zapis skamielin 2

Moim zdaniem religia, a w szczególności chrześcijaństwo nie powinno konfrontować się z danymi dostarczanymi przez naukę. Podobnie nie jest rolą nauki wchodzenie w kompetencje systemów metafizycznych, nawet jeśli wnioski płynące z naukowych odkryć zdają się negować lub wręcz ośmieszać zapisy biblijne.
I tak chrześcijaństwo poradziło sobie z pogańskimi wierzeniami i bożkami - poprzez włączenie …Więcej
Moim zdaniem religia, a w szczególności chrześcijaństwo nie powinno konfrontować się z danymi dostarczanymi przez naukę. Podobnie nie jest rolą nauki wchodzenie w kompetencje systemów metafizycznych, nawet jeśli wnioski płynące z naukowych odkryć zdają się negować lub wręcz ośmieszać zapisy biblijne.
I tak chrześcijaństwo poradziło sobie z pogańskimi wierzeniami i bożkami - poprzez włączenie ich w swój własny rytuał, tak samo skutecznie należy doniesienia naukowe asymilować. Nawet jeśli ziemia ma 4 mld lat (a nie jak chce Biblia - 10 tys.), nawet jeśli najpierw był big-bang (a nie Słowo), to przecież wystarczy dodać, że i tak za tym wszystkim stoi Pan Bóg. Za każdym tzw. przypadkiem, za tworzeniem się odpowiedniej dla życia atmosfery, za łączeniem się materii nieorganicznej w nukleotydy stoi Opatrzność i każdy naukowy argument potwierdza tylko genialność boskiego zamysłu. W sumie nie można sobie nawet wyobrazić żadnego takiego zdarzenia i faktu, który nie byłby przyczynowo związany z boską ingerencją. Po co więc zagłębiać się w naukowe dociekania? Po co odkodowywać genom i wchodzić w kompetencje dla ludzi nie przeznaczone? Nie lepiej być po prostu dobrym człowiekiem, modlić się i u kresu czasu ufnie dokonać żywota? 🙄
Pasta_for_everyone

Naukowy kreacjonizm a geologiczny zapis skamielin 3

Moim zdaniem religia, a w szczególności chrześcijaństwo nie powinno konfrontować się z danymi dostarczanymi przez naukę. Podobnie nie jest rolą nauki wchodzenie w kompetencje systemów metafizycznych, nawet jeśli wnioski płynące z naukowych odkryć zdają się negować lub wręcz ośmieszać zapisy biblijne.
I tak chrześcijaństwo poradziło sobie z pogańskimi wierzeniami i bożkami - poprzez włączenie …Więcej
Moim zdaniem religia, a w szczególności chrześcijaństwo nie powinno konfrontować się z danymi dostarczanymi przez naukę. Podobnie nie jest rolą nauki wchodzenie w kompetencje systemów metafizycznych, nawet jeśli wnioski płynące z naukowych odkryć zdają się negować lub wręcz ośmieszać zapisy biblijne.
I tak chrześcijaństwo poradziło sobie z pogańskimi wierzeniami i bożkami - poprzez włączenie ich w swój własny rytuał, tak samo skutecznie należy doniesienia naukowe asymilować. Nawet jeśli ziemia ma 4 mld lat (a nie jak chce Biblia - 10 tys.), nawet jeśli najpierw był big-bang (a nie Słowo), to przecież wystarczy dodać, że i tak za tym wszystkim stoi Pan Bóg. Za każdym tzw. przypadkiem, za tworzeniem się odpowiedniej dla życia atmosfery, za łączeniem się materii nieorganicznej w nukleotydy stoi Opatrzność i każdy naukowy argument potwierdza tylko genialność boskiego zamysłu. W sumie nie można sobie nawet wyobrazić żadnego takiego zdarzenia i faktu, który nie byłby przyczynowo związany z boską ingerencją. Po co więc zagłębiać się w naukowe dociekania? Po co odkodowywać genom i wchodzić w kompetencje dla ludzi nie przeznaczone? Nie lepiej być po prostu dobrym człowiekiem, modlić się i u kresu czasu ufnie dokonać żywota? 🙄
Pasta_for_everyone

Naukowy kreacjonizm a geologiczny zapis skamielin

Moim zdaniem religia, a w szczególności chrześcijaństwo nie powinno konfrontować się z danymi dostarczanymi przez naukę. Podobnie nie jest rolą nauki wchodzenie w kompetencje systemów metafizycznych, nawet jeśli wnioski płynące z naukowych odkryć zdają się negować lub wręcz ośmieszać zapisy biblijne.
I tak chrześcijaństwo poradziło sobie z pogańskimi wierzeniami i bożkami - poprzez włączenie …Więcej
Moim zdaniem religia, a w szczególności chrześcijaństwo nie powinno konfrontować się z danymi dostarczanymi przez naukę. Podobnie nie jest rolą nauki wchodzenie w kompetencje systemów metafizycznych, nawet jeśli wnioski płynące z naukowych odkryć zdają się negować lub wręcz ośmieszać zapisy biblijne.
I tak chrześcijaństwo poradziło sobie z pogańskimi wierzeniami i bożkami - poprzez włączenie ich w swój własny rytuał, tak samo skutecznie należy doniesienia naukowe asymilować. Nawet jeśli ziemia ma 4 mld lat (a nie jak chce Biblia - 10 tys.), nawet jeśli najpierw był big-bang (a nie Słowo), to przecież wystarczy dodać, że i tak za tym wszystkim stoi Pan Bóg. Za każdym tzw. przypadkiem, za tworzeniem się odpowiedniej dla życia atmosfery, za łączeniem się materii nieorganicznej w nukleotydy stoi Opatrzność i każdy naukowy argument potwierdza tylko genialność boskiego zamysłu. W sumie nie można sobie nawet wyobrazić żadnego takiego zdarzenia i faktu, który nie byłby przyczynowo związany z boską ingerencją. Po co więc zagłębiać się w naukowe dociekania? Po co odkodowywać genom i wchodzić w kompetencje dla ludzi nie przeznaczone? Nie lepiej być po prostu dobrym człowiekiem, modlić się i u kresu czasu ufnie dokonać żywota? 🙄
Pasta_for_everyone

Buddyzm.... film W.Cejrowskiego. Interesujące spojrzenie na buddyzm oczami znanego podróżnika Wojciecha …

Tak sobie myślę, że buddyzm to szczególnie perfidny system światopoglądowy. Bo choć w innych niż chrześcijaństwo religiach pojawia się jakieś bóstwo, jakaś nagroda dla umęczonej duszy za życie zgodne z przepisami; choć każdej innej można zarzucić, że jawnie lub niejawnie wojuje, uświęca mord i nietolerancję - to przywary te wydają się zrozumiałe. A na tle chrześcijańskiego średniowiecza wręcz …Więcej
Tak sobie myślę, że buddyzm to szczególnie perfidny system światopoglądowy. Bo choć w innych niż chrześcijaństwo religiach pojawia się jakieś bóstwo, jakaś nagroda dla umęczonej duszy za życie zgodne z przepisami; choć każdej innej można zarzucić, że jawnie lub niejawnie wojuje, uświęca mord i nietolerancję - to przywary te wydają się zrozumiałe. A na tle chrześcijańskiego średniowiecza wręcz błahe. Mało tego, takiego innowiercę można próbować nawrócić, wystarczy, aby niesłuszne mniemania - oparte na przekonaniu, że powinno się kultywować religię przodków - zamienił na słuszne a potrzebę wiary w siły nadprzyrodzone przekierował na jedynie prawdziwego chrześcijańskiego Boga.

Natomiast taki buddysta? On w ogóle nie potrzebuje Boga i nie uwierzy w żadne nadnaturalne siły. Co za draństwo! Buddysta nie da się skusić nagrodą za poczciwe życie, jego nie interesują ani ogrody niebieskie, ani nawet zastępy hurys chutliwych. Woli się rozpłynąć w nicości, nihilista bezbożny. To nie do pomyślenia! Jakby tego było mało, daje taki jeden z drugim fatalny dla poszukujących i wątpiących przykład - mianowicie, że można być skromnym, dobrym, uczciwym, troskliwym i współczującym człowiekiem, nie wierząc w jakąkolwiek siłę sprawczą, nie bojąc się ogni piekielnych, nie okazując pogardy innowiercom. A przecież doskonale z introspekcji wiemy, że każdy normalny człowiek bez poczucia transcendentnego sensu i obaw o los duszy po śmierci ciała popadłby w rozpustę wszeteczną (w tym sodomię, choć wcale nie jest fajna), moralną zgniliznę, występek i nieumiarkowanie.

Buddysta za swą maską dobra, szacunku i mistycyzmu skrywa bałwochwalstwo i dyabelskie sztuczki. Pamiętajmy o tym, nim damy się omamić kadzidełkiem, posążkiem lub ciasteczkiem z przepowiednią!
🚬