tahamata
2759

Opinie żon „nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii”

Opinie żon „nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii”

Na internetowym forum dyskusyjnym netkobiety.pl pojawił się wątek zatytułowany „Mój mąż został szafarzem komunii – nie potrafię tego zaakceptować”, w którym opiniami nt. instytucji „nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii” dzielą się żony mężczyzn pełniących tę funkcję.
Dla katolickich tradycjonalistów wprowadzenie instytucji świeckiego „szafarza” pozostaje nie podlegającym dyskusji skandalem i nadużyciem, ale ich krytyka zwykle koncentruje się na kwestiach natury teologicznej, na deprecjonowaniu znaczenia stanu kapłańskiego i posoborowych próbach redefinicji Ofiary Mszy jako „świętej synaksy czyli zgromadzenia ludu Bożego”. Tymczasem dyskusja prowadzona na forum netkobiety.pl pozwala spojrzeć na ten problem również z punktu widzenia kobiet, często pobożnych katoliczek, które ze względu na uzurpowanie sobie przez ich mężów funkcji kapłańskich czują się nie tylko zepchnięte na drugi plan w małżeństwie, ale po prostu zgorszone. W ich pełnych żalu krytykach – nawet jeśli można dopatrzeć się w nich pewnych braków – kryją się właściwe intuicje teologiczne, a ich opinie stanowią kolejny argument w dyskusji nt. wartości celibatu dającego możliwość całkowitego poświęcenia się mężczyzny w służbie Kościołowi. Oto dwa głosy w dyskusji:
„Stefi: Mój mąż zawsze był człowiekiem bardzo wierzącym. Postanowił zostać szafarzem komunii. Poczułam się opuszczona – bo kim jestem? Mężatką – nie czuję się nią. Mój mąż siedzi razem z księdzem przy ołtarzu. Wyszłam za mąż za normalnego faceta a mam w domu pomocnika księdza. Czuję się oszukana. Jest mi z tym źle, przybija mnie to i wykańcza. Nie byłam w stanie pójść do kościoła i patrzeć na to jak on tam przy ołtarzu. Byłam na innej Mszy ale też nie potrafiłam się modlić. Same łzy ciekły mi po twarzy gdy widziałam małżeństwa, które przyszły razem a ja co? Sama. Nie bardzo potrafię odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości. Tym bardziej jest mi trudno bo do tej pory byłam osobą wierzącą. Teraz nie potrafię spokojnie myśleć o tym jak postąpił ze mną mój małżonek. Zadaję sobie pytanie jak mam dalej żyć? Do kościoła nie chodzę i nie wiem kiedy będę chodzić. Nie potrafię też tak jak dawniej przytulić się do męża. Mam w łóżku obcego faceta, a na dodatek księdza. Nie ma wyjścia z tej sytuacji. Bo nawet, gdyby przestał być cywilnym księdzem, to na mnie spada odpowiedzialność, że odciągam go od Kościoła. Czyli to ja jestem ta zła. Jeśli zostanie tak jak teraz, to stres w który żyję wykończy mnie i zniszczy nasze małżeństwo. Mam żal do męża, że doprowadził do takiej sytuacji”.
„Czarnooka: Stefi doskonale Cię rozumiem. Jestem w identycznej sytuacji. Mój mąż został szafarzem wbrew mojej woli. Kiedyś uważałam że ksiądz to ktoś wyjątkowy, bo wybrał go sam Pan Bóg do pełnienia takiej funkcji. Dziś już myślę zupełnie inaczej – bo jeżeli mój «zwykły» mąż może trzymać w rękach i roznosić Pana Jezusa, to ten piękny, niezwykły moment przyjmowania Komuni Św. przestał być dla mnie niezwykły. Skoro 20 lat temu zdecydował się być mężem i ojcem, to niech nim będzie dalej, a niech nie udaje i bawi się w księdza. Wybaczcie, ale w Polsce chyba nie brakuje nam księży. Jeżeli w niedzielę jest zbyt mało czasu na rozwiezienie Komunii chorym, to czemu nie robią tego w sobotę? Myślę, że ten chory z większą radością powitałby księdza z Panem Jezusem niż pana Stefka Janka czy Kazka – sąsiada z naprzeciwka. Tych ma na co dzień, a ksiądz z Panem Jezusem niech nadal będzie ważnym wydarzeniem. Niech ojciec rodziny poświęca niedzielny czas swoim dzieciom, bo często się zdarza że dzieci i rodzice po prostu się rozmijają – praca, szkoła, pomoc rodzinie (tak jest w naszym przypadku), a niedziela jest jedynym dniem kiedy możemy być razem – nie zawsze, bo czasem również trzeba iść do pracy, do tego co rusz kolejne studia podyplomowe, bo przecież trzeba się dokształcać. Taka jest codzienność. Uważam, że każdy powinien robić swoje, najlepiej jak się potrafi, to na co się kiedyś zdecydował w życiu.
Steffi, również ja podobnie jak Ty czuję się samotna, wręcz zdradzona i oszukana. Bo kiedyś wybrałam człowieka, by był moim mężem a dziś mam «księdza» zasypiającego z brewiarzem pod poduszką. Można powiedzieć że przecież nie robi on nic złego… Mam tego dość, nie mam ochoty chodzić do kościoła, modlić się. Mąż do tej pory był religijny, ale tak zwyczajnie, jak większość ludzi, a teraz «święty uskrzydlony» koszmar”.
Dobrą pointą dla dyskusji toczącej się na tym forum jest wypowiedź użytkowniczki o pseudonimie Kizia 75: „Ja też byłam kiedyś katoliczką i słowo «ksiądz» kojarzyło mi się z celibatem i facetem, który jest jakiś bardziej «święty», inny, bliżej Boga. Gdy jednak zaczęłam odwiedzać kościół ewangelicki szybko się przestawiłam i zobaczyłam, że ksiądz to zwyczajny człowiek” (źródło: netkobiety.pl, 14 czerwca 2012 – w cytatach zachowano oryginalną pisownię).
źródło: news.fsspx.pl
Domena publiczna
modernistae prohibere
Znałem kilku z nich, a opinia tej żony potwierdza w całej rozciągłości regułę, że ich małżeństwa stają się dla siebie uczuciowo obojętne.
tahamata
Opinia żony nadzwyczajnego szafarza:
„Stefi: Mój mąż zawsze był człowiekiem bardzo wierzącym. Postanowił zostać szafarzem komunii. Poczułam się opuszczona – bo kim jestem? Mężatką – nie czuję się nią. Mój mąż siedzi razem z księdzem przy ołtarzu. Wyszłam za mąż za normalnego faceta a mam w domu pomocnika księdza. Czuję się oszukana. Jest mi z tym źle, przybija mnie to i wykańcza. Nie byłam …Więcej
Opinia żony nadzwyczajnego szafarza:

„Stefi: Mój mąż zawsze był człowiekiem bardzo wierzącym. Postanowił zostać szafarzem komunii. Poczułam się opuszczona – bo kim jestem? Mężatką – nie czuję się nią. Mój mąż siedzi razem z księdzem przy ołtarzu. Wyszłam za mąż za normalnego faceta a mam w domu pomocnika księdza. Czuję się oszukana. Jest mi z tym źle, przybija mnie to i wykańcza. Nie byłam w stanie pójść do kościoła i patrzeć na to jak on tam przy ołtarzu. Byłam na innej Mszy ale też nie potrafiłam się modlić. Same łzy ciekły mi po twarzy gdy widziałam małżeństwa, które przyszły razem a ja co? Sama. Nie bardzo potrafię odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości. Tym bardziej jest mi trudno bo do tej pory byłam osobą wierzącą. Teraz nie potrafię spokojnie myśleć o tym jak postąpił ze mną mój małżonek. Zadaję sobie pytanie jak mam dalej żyć? Do kościoła nie chodzę i nie wiem kiedy będę chodzić. Nie potrafię też tak jak dawniej przytulić się do męża. Mam w łóżku obcego faceta, a na dodatek księdza. Nie ma wyjścia z tej sytuacji. Bo nawet, gdyby przestał być cywilnym księdzem, to na mnie spada odpowiedzialność, że odciągam go od Kościoła. Czyli to ja jestem ta zła. Jeśli zostanie tak jak teraz, to stres w który żyję wykończy mnie i zniszczy nasze małżeństwo. Mam żal do męża, że doprowadził do takiej sytuacji”.