Krystian10
455

Media Powinny być głosem Narodu

Z JEm. ks. kard. Stanisławem Nagim rozmawia Małgorzata Pabis

Podczas niedawnej rozmowy z "Naszym Dziennikiem" Ksiądz Kardynał dokonał diagnozy sytuacji w Polsce. Zauważył, że mamy do czynienia z przepoczwarzającym się marksizmem, któremu towarzyszy, niestety, paraliż Narodu, katolików. Czy marsze przeciwko dyskryminacji Telewizji Trwam świadczą o pewnym przebudzeniu społeczeństwa?

- Zanim odpowiem na to pytanie, nakreślę może tło, jak widzę sytuację panującą w Narodzie. Tego, co dziś się dzieje, nikt bowiem się nie spodziewał. Relacje międzyludzkie są wybitnie skomplikowane i zróżnicowane. Dotyczy to także relacji w porządku religijno-światopoglądowym. Po raz pierwszy bowiem od bardzo długiego czasu - z pominięciem hitleryzmu i komunizmu - na powierzchni stosunków państwo - Kościół zaistniał fenomen walki, i to walki spowodowanej przez państwo. Można wyliczać cały szereg przejawów tej walki i można domyślać się różnych jej powodów i celów. Jedno jednak jest pewne i bolesne, że ani państwu, ani Kościołowi to nie wychodzi na dobre.

Wyrazem tego jest fakt, właściwie dotąd nieznany, że ludzie tak licznie wychodzą na ulice ze swoimi postulatami.
- Wychodzą godnie, spokojnie, ale wychodzą z jasnym programem i wyraźnymi żądaniami. Do tego dochodzi jeszcze to, że ci ludzie na ulicach Polski są wyjątkowo liczni i wciąż ich przybywa. Ta okoliczność dla człowieka o zdrowym rozsądku nie może nie oznaczać, że dzieje się coś złego.
Kościół to dostrzega, ale mamy wątpliwości, czy dostrzega to państwo. Zwłaszcza jeśli państwo zdaje się za tym stać. A niektóre elementy tego konfliktowania się z Kościołem są wyjątkowo wyraziste, jednoznaczne.

Co Księdza Kardynała szczególnie niepokoi?
- Mam tu na myśli sprawy programów szkolnych, odszkodowań, które należą się Kościołowi, a przede wszystkim walkę o suwerenność myślenia w Narodzie.
Jednym ze słów, które się dziś najczęściej powtarza, jest "demokracja", a więc rządy narodu. Pozory tej demokracji mamy dziś w Polsce zachowane przez wybory, przez rząd, który pochodzi z tych wyborów, ale, niestety, ten rząd nie mieści się w kategoriach demokracji.
Dlatego że demokracja to rządy narodu, który jest suwerenem, i to, czego on pragnie, powinno być zadaniem i programem rządu. Tymczasem widzimy tłumy na polskich ulicach protestujące przeciwko łamaniu podstawowego prawa, jakim jest prawo do wolnego słowa, a konkretnie prawa Telewizji Trwam do znalezienia się na multipleksie. Na obecnym etapie sposób traktowania tej katolickiej telewizji trzeba nazwać bezczelnym i prawnie podejrzanym.

Jakie mogą być skutki społeczne takiego postępowania władzy?
- Ten stan rzeczy - na obecnym etapie - nie może nie być powodem głębokiego bólu katolickiego społeczeństwa. Implikuje bowiem postawę rządu, którą można i trzeba nazwać sobiepaństwem, traktującym społeczeństwo katolickie w sposób niesprawiedliwy. Ten stan napięcia spowodowanego nie przez Kościół, a przez państwo i - powiedzmy otwarcie - przez rząd jest nie tylko bolesny i uwłaczający społeczeństwu katolickiemu, ale równocześnie wręcz ryzykowny. Wychodzenie społeczeństwa na ulice - trzymane w ryzach, uporządkowane - może z tych ryzów łatwo się wymknąć i nikomu nie trzeba mówić, czym to może grozić i co może oznaczać. W tym właśnie momencie rodzi się głęboka troska o państwo, o koszty, które może ono ponieść w przypadku dojścia do stanu wybuchu.
Kościół nie chce konfliktu, ale Kościół nie może milczeć, gdy spotyka go krzywda. Kościół nie będzie milczał, bo nie może milczeć, jeżeli idzie o zagrożenie młodego pokolenia przez program szkolny, który wypiera jego poglądy i odziera go z patriotyzmu.
Warto przypomnieć, że głos Kościoła dążący do załagodzenia konfliktu już się pojawił. Jego wyrazem był słynny list ks. abp. Józefa Michalika, przewodniczącego KEP. Ten wymowny sygnał, niestety, nie został dobrze zrozumiany. Dlatego trzeba postawić pytania: Jak długo może trwać obecny konflikt?, Jak długo wytrzyma taką sytuację tylekroć już doświadczone społeczeństwo?
Na te pytania może odpowiedzieć tylko państwo, i to jednym pociągnięciem pióra, przywracając Telewizji Trwam należne jej prawa stanowiące nieocenione dobro dla katolickiej społeczności polskiej.

Na całym świecie dostrzegalna jest pewna silna tendencja do łamania wolności religijnej. Episkopat USA wydał ostatnio dokument, w którym wezwał katolików do nasilenia modlitw i działania publicznego. Wcześniej księża biskupi za oceanem podjęli inicjatywę dnia pokutnego za prezydenta Obamę. Czy nie nadszedł moment, aby i u nas ten głos świeckich i pasterzy Kościoła był mocniejszy?
- Pytanie jest bardzo dobre i mogę na nie odpowiedzieć jedynie w sposób twierdzący. Kościół powołany jest do tego, żeby sięgać po środki religijne i nadprzyrodzone. A ponieważ dziś walka toczy się o sprawy jak najbardziej dotyczące Boga i religii, to taka społeczno-religijna inicjatywa byłaby jak najbardziej wskazana.
Wiemy, że coś w tej dziedzinie się dzieje, bo prężnie działa Krucjata Różańcowa w intencji Ojczyzny. Warto podążać tym tropem.

Dlaczego władza tak konsekwentnie odmawia Telewizji Trwam koncesji na multipleksie?
- Żyjemy w erze mediów. Dawniej rządziły światem armaty, polityka czy wojna. Teraz rządzi sposób modelowania myślenia ludzkiego, bo to myślenie ludzkie stoi bardzo blisko działania. Wystarczy odpowiednio umodelować sposób myślenia ludzi, a osiągnie się efekt w postaci działania. Media dziś mogą wmówić ludziom niemal wszystko i wszystko zagłuszyć. Niestety, są takie, które to robią. Dlatego tak ogromna jest rola mediów katolickich, a szczególnie Telewizji Trwam. To właśnie te media w sposób jednoznaczny i prawdziwy mówią do Polaków i uczą, jak naprawdę powinno wyglądać ich życie.

Jakie słowa Ksiądz Kardynał chciałby przekazać uczestnikom sobotniego marszu?
- Można wyrazić tylko satysfakcję i ogromną radość, ponieważ stanowi to oznakę budzenia się społeczeństwa. Już nie można kierować nim hasłami partyjnymi. Naród jest siłą. Jeżeli Naród przemówi, to się liczy.
Media powinny być głosem Narodu. Wychodzenie ludzi na ulicę jest wyrazem tego narodowego zapotrzebowania. Kiedy Naród nie może już inaczej upomnieć się o swoje, wychodzi z żądaniami na ulicę. To, co do tej pory udało się przekazać w tym werdykcie ulicy, jest szczególnie ważne, a to jest zasięg tego protestu, który wciąż rośnie. Świadczy to o tym, że sprawa dotarła do duszy polskiej i byle czym tego głodu prawdy Polaków się nie uspokoi. Obecny rząd i jego przywódcy powinni zdać sobie z tego sprawę.

Dziękuję za rozmowę.

www.naszdziennik.pl/index.php