Nie przegapmy tego artykułu!…

Qui crediderit et baptizatus fuerit, salvus erit;
qui vero non crediderit, condemnabitur.

„Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony;
a kto nie uwierzy, będzie potępiony”
(Mk 16, 16)

Qui autem perseveraverit in finem, hic salvus erit.
„Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”
(Mt 10, 22)

Verumtamen Filius hominis veniens, putas, inveniet fidem in terra?
„Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”
(Łk 18, 8)

Quicumque vult salvus esse,
ante omnia opus est ut teneat catholicam fidem.
(Symbolum fidei catholicae s. Athanasio adscriptum).

„Ktokolwiek pragnie być zbawiony,
przede wszystkim winien się trzymać katolickiej wiary”
(Wyznanie wiary św. Atanazego)

Szanowni Czytelnicy zorientowali się, że mają do czynienia z Prawdą – doktryną katolicką, pewną i bezpieczną, na której możemy spokojnie oprzeć swoje życie w odniesieniu do jego sensu, celu i sposobu, w jaki przeżyć je należy.

Jeżeli z perspektywy kilku lat publikowanego pisarstwa daje się zauważyć cierpliwe, stopniowe i konsekwentne przybliżanie się autora do Prawdy, jakiej Kościół Katolicki – pouczony Bożym Objawieniem, zawartym w Piśmie Świętym i Tradycji – nieomylnie naucza, to Bogu niech będą za to dzięki a pożytek Czytelnikom. Cieszy coraz więcej głosów, które (bez niestosownej czołobitności) dają wyraz temu, że odnajdują tutaj światło pożyteczne dla katolickiego, czyli prawdziwego, rozumienia kwestii życia, wiary, Tradycji, Kościoła. Jest tu także moment oświetlania sytuacji i pytań trudnych, których w Kościele z miesiąca na miesiąc przybywa. Czytelnicy, którym droga jest wierność Prawdzie, wierność katolickiej wierze, wierność sumieniu pouczonemu Bożym Objawieniem, odnajdują tutaj treści, które harmonizują z ich subtelnym procesem dojrzewania. Także i za to Bogu niech będą dzięki. A także – za wspólnotę katolickiego myślenia, która tworzy się tutaj, przy cierpliwej lekturze. Zauważyć także należy z wdzięcznością, że są i tacy, którzy zamieszczane tutaj refleksje rozsyłają dalej – nie dla reklamy autora, oczywiście, lecz dla pożytku odbiorców, ze względu na treści. Sam autor natomiast nie chce mieć innej perspektywy, jak tylko tę, przyjętą za św. Pawłem: „Jak przez Boga zostaliśmy uznani za godnych powierzenia nam Ewangelii, tak głosimy ją, aby się podobać nie ludziom, ale Bogu, który bada nasze serca” (1 Tes 2, 4).

27 września 2013 opublikowałem artykuł Słowo troski pasterskiej w dłuższym dzisiaj wywodzie, wzmacniające i pożyteczne na czasy pomieszania powszechnego. Nie przegapmy tego artykułu! WEJŚCIE→

Wstępna uwaga metodologiczna: wszędzie tam, gdzie będzie mowa o Tradycji (pisanej wielką literą) chodzi o Tradycję pojętą dokładnie tak, jak ją rozumiał i rozumie Kościół. W katechiźmie kard. Gasparriego czytamy: „Prawdy od Boga objawione mieszczą się w Piśmie Świętym i w Tradycji. Tradycją nazywamy wszystkie prawdy razem wzięte, które Apostołowie otrzymali bądź z ust samego Chrystusa, bądź też z natchnienia Ducha Świętego, a które podawane jakby z rąk do rąk i przechowywane w Kościele Katolickim dzięki nieprzerwanemu następstwu, doszły aż do nas”. WIĘCEJ TUTAJ→

Czasy pomieszania powszechnego dają się nam we znaki. Coraz bardziej! Ludzie nieprawi poczynają sobie coraz śmielej. „To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach” (Ez 2, 4). „Nie ufaj im, gdy będą mówić do ciebie piękne słowa” (Jer 12, 6)!

Problem nie dotyczy tylko bardziej czy mniej określonych „wrogów Kościoła” zewnętrznych. Jest problem i w samym Kościele. Pan Bóg „na ziemię zsyła swoje orędzie, mknie chyżo Jego słowo” (Ps 147, 15). Jest jednakowoż kwestia nakładania na prawdę pęt. Św. Paweł pisze: „Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta” (Rz 1, 18). To są nasze sprawy. Trzeba się o nie troszczyć – widzieć problem, rozeznawać i roztropnie przedsiębrać środki zaradcze, aby w Kościele „słowo Boże nie uległo skrępowaniu” (2 Tm 2, 9).

W obecnym czasie urywki ortodoksyjnej nauki katolickiej przeplatają się z urywkami herezji. Stąd coraz trudniej o powagę urzędu w Kościele. I trudniej o zachowanie katolickiej – czyli jedynej prawdziwej – wiary. Można dostać zawrotu głowy! Dotknięte zostały nawet najbardziej fundamentalne kwestie dotyczące dobra i zła, przetransponowane w sferę skrajnego subiektywizmu i arbitralności. Już w II połowie XX w. nawracanie wyznawców innych wierzeń na jedyną prawdziwą wiarę, czyli wiarę katolicką, jest określane jako niestosowne i zbędne! Słyszymy, że nie jest to dobre, kiedy katolik jest pewny swojej wiary, tak jak ją od wieków w swoich sformułowaniach artykułował Kościół. Nikt tego oficjalnie nie prostuje, nie protestuje, nie zaprzecza, nie wyjaśnia… Katolików – świeckich i duchownych – czyli wszystkich, którzy w całej integralności przyjmują Boże Objawienie zawarte w Piśmie Świętym i Tradycji, dyskryminuje się i ucisza na różne sposoby, celem ich dezawuowania dobiera się sprytnie mądre filozoficzne i teologiczne terminy, bije się ich pałką posłuszeństwa, gardzi się nimi, przykleja się im pejoratywnie klasyfikowane etykietki, jak: tradycjonalista, trydenciarz, ultrakatolik, ultrakonserwatysta, lefebrysta, sedewakantysta, sedek, sekciarze, heretycy… O Biskupie, który głosi katolicką naukę, mówi się, że odstąpił od wiary katolickiej. Przybywa zalęknionych i zdezorientowanych katolików. Cóż zatem? – zapyta katolik. Czyż wszyscy mają być afropentekostalni? Czyż wszyscy mają być linii judeoprotestanckiej? Czyż wszyscy mają być ekumenicznie i międzyreligijnie rozcieńczeni? Czyż wszyscy mają być zwolennikami bezdogmatycznej religii braterstwa światowego? Czyż wszyscy mają się włączyć w haniebny proceder deptania katolickich skarbów przeszłości i wykasowywania katolickich zwyczajów? Czyż wszyscy mają przykładać rękę do ujmowania czci Panu Jezusowi ukrytemu w Najświętszym Sakramencie, do trywializacji kultu eucharystycznego?

Marginalnie możemy zauważyć pewien groteskowy mechanizm: jeśli ktoś odważa się mówić w Kościele o Tradycji, która przecież stanowi integralny i fundamentalny element wiary katolickiej, zaraz znajdują się tacy, którzy poczuwają się do służbowego obowiązku uderzenia pałką posłuszeństwa – subtelnie bądź bezczelnie. Już sam fakt, że mówienie o Tradycji powoduje nerwowość, niepokój, agresję, powinność uciszenia – daje do myślenia. Przecież, jeśli byliby to katolicy, cieszyliby się, że ta kwestia jest poruszana i jasno artykułowana, zwłaszcza przez ludzi Kościoła. A skąd agresja i uciszanie?

Jest dzisiaj w Kościele poważny problem: urywki herezji przedstawia się jako harmonizujące z doktryną katolicką, bądź jako elementy doktryny katolickiej. Jest poważny problem pomijania poważnego ewangelicznego nakazu: „W razie potrzeby wykaż błąd” (2 Tm, 4, 2). Realizuje się słowo św. Pawła, przestrzegające przed nauczycielami fałszu, którzy sami „odpadli od prawdy (…) i wywracają wiarę niektórych” (2 Tm 2, 18). Uczciwy pasterz, tak jak św. Tymoteusz, młody biskup Efezu, przyjmie i zrealizuje (!) pouczenie św. Pawła: „Tak proszę teraz, abyś nakazał niektórym zaprzestać głoszenia niewłaściwej nauki” (1 Tm 1, 3)! Mówi się w tym i owym gremium, że mamy szanować inne poglądy. Cóż to są te inne poglądy? Jeśli są to poglądy błędne, to mamy je nie szanować, lecz przezwyciężać poprzez wykazanie błędu i przez głoszenie Prawdy! Na naszych oczach dzieje się dokładnie to, o czym pisał, przestrzegając Kościół przed modernistyczną destrukcją, św. Pius X – prawdziwie święty i prawdziwie katolicki papież. To jest nauczanie katolickie. To jest nauczanie z początków XX wieku – tysiące razy bardziej aktualne dzisiaj! Kilka fragmentów tego dokumentu uświadomi nam powagę kwestii:

„Zwlekać nam dłużej nie wolno. Wymaga tego przede wszystkim ta okoliczność, iż zwolenników błędów należy dziś szukać nie już wśród otwartych wrogów Kościoła, ale w samym Kościele: ukrywają się oni – że tak powiemy – w samym wnętrzu Kościoła; stąd też mogą być bardziej szkodliwi, bo są mniej dostrzegalni”.
.
CZYTAJMY CAŁOŚĆ →
.