20:26
sowa
3,6 tys.
Kaczyński ma problem na rękach, von Stefan Kosiewski. sowa.quicksnake.pl/Stefan-Kosiewski Zadaniem filozofa jest podejmowanie prób zrozumienia problemów, a nie rozwiązywanie problemów. Janusz Palikot …Więcej
Kaczyński ma problem na rękach, von Stefan Kosiewski.

sowa.quicksnake.pl/Stefan-Kosiewski

Zadaniem filozofa jest podejmowanie prób zrozumienia problemów, a nie rozwiązywanie problemów.

Janusz Palikot jest magistrem filozofii, lecz ani nie stara się zrozumieć problemów, ani ich rozwiązać, bowiem z upodobaniem zajmuje się tylko ich pomnażaniem. Zaczął od prywatnych problemów z własną żoną, z którą nie umiał się uczciwie rozejść w spokoju, jak Bóg przykazał Mojżeszowi. Teraz ma mieć podobno problemy z partią, do której nie po to się przecież zapisał, żeby śnić tylko o mozolnym wspinaniu się do nieba po jakiejś drabinie, lecz żeby dopiąć swego. Pragmatyczny to zaiste filozof, bo żyjąc ze sprywatyzowanego po Magdalence Polskiego Monopolu Spirytusowego a wizytując własną córkę w Czeladzi nie pogardził przy tej to okazji marnym przecież prezentem kupionym mu za 100 złotych z kasy Urzędu Miejskiego przez burmistrza Marka Mrozowskiego z tej samej Platformy Obywatelskiej, wcześniej członka PZPR-u, PSL-u, UW-u, UP-e itd-e, kilku lokalnych ugrupowań zakładanych okazyjnie pod różnymi nazwami dla niepoznaki.

Palikot miał mieć chyba duże problemy w związku z transferami pieniędzy na jakieś wyspy zagraniczne, nie podlegające polskiej jurysdykcji i opodatkowaniu, a jednak jakimś cudem w Polsce nie słychać już o tych problemach i Janusz Palikot nie musi ich wcale rozwiązywać, ani nawet starać się zrozumieć, kto za tym komfortem psychicznym stoi, który on w Polsce uzyskał. Dla niego ważne jest, żeby obnosił się publicznie jak bikiniarz za Gomułki w szalenie drogich dla normalnych ludzi ciuchach i żeby go wszędzie było pełno jak po śmierci Urszulki, a już najwięcej w mediach.

Zadbano ostatnio o to przy pomocy telewizyjnej dziennikarki radiowej Moniki Olejnik, która jak mało kto potrafi z niczego wykrzesać przed mikrofonem dla milionów emocje przedwojennej, żydowskiej pyskówki, dolać oliwy do ognia, by cudownie spalić wszystko na panewce jak prawdziwa, farbowana blondynka. Takoż zapewne pod wpływem tej samej magii telewizyjny niegdyś dziennikarz a obecnie redaktor naczelny pewnego tygodnika Lis kreuje Palikota na jedynego protagonistę tezy o umiejscowieniu źródła katastrofy pod Smoleńskiem w fataliźmie sprawczym braci Kaczyńskich.

Jak gdyby prezydent Lech Wałęsa nie przypominał nieustannie światu i Miastu od pierwszego dnia, kiedy tylko wyszło to na jaw, że jeden brat Kaczyński konsultował z drugim bratem przez telefon satelitarny, co ma zrobić z tą mgłą, przez którą lotnicy nie chcą wylądować.

Jak gdyby dziennikarz Tomasz Lis nie umiał wpisać sobie do wyszukiwarki google zdania: Zawiadomienie o przestępstwie spowodowania katastrofy samolotowej ... , którego to zawiadomienia Palikot przecież do prokuratury nie złożył, ani żadna inna osoba publiczna w Polsce, bo beneficjenci przemian własnościowych w Polsce, którzy skorzystali bardzo dobrze finansowo i w każdym innym wymiarze widzialnego świata na szatańskiej przemianie po 1989 roku, nie mają interesu w tym, żeby cokolwiek w Polsce zmieniać.

Wszystko ma wszak pozostać tak, jak przewidywał Plan towarzysza Rakowskiego objawiony w Magdalence przez generałów tzw. partnerom społecznym wyłonionym z trockistowskiego KOR-u; Lech Kaczyński zasiadał tam w końcu stoła, przypomnijmy obok: Michnik, Geremek, Frasyniuk, Bujak i cała reszta cwaniaków spod ciemnej gwiazdy rewizjonistów marksistowskich, która dobrze chyba wyszła na tych fotografiach zrobionych im tam przez ubowców Kiszczaka przy biskupach i księżach.

A jeśli nikomu nic nie może grozić za jakiekolwiek bezprawne czyny, nadużycie władzy, to i nikt publicznie nie przypomina, że 27 lipca Jarosław Kaczyński ma jednak stawić się przed oblicze Wojskowego Prokuratora Okręgowego w Warszawie, żeby odpowiedzieć jasno i niedwuznacznie na kika prostych pytań; - czy była zmowa z bratem, że poleci niezależnie od premiera Tuska ta wycieczka do Katynia i czy była w przestrzeni powietrznej nad Smoleńskiem ta rozmowa telefoniczna z bratem przez telefon satelitarny i kto na kogo naciskał: Kain na Abla, czy Abel na Kaina?

Bo i po co komu potrzebna w Polsce cała ta biblijna wiedza, jeżeli kardynał Dziwisz pospiesznie i nie wiedzieć, dlaczego zaklepał dla Kaczyńskich Wawel? A przecież należy przy tym pamiętać, że to nie na ks. Dziwisza Służba Bezpieczeństwa miała w Watykanie haka, ale na ojca Hejmo.

Warszawa nie może pogodzić się z tym, że zidentyfikowane przez brata ciało prezydenta i nie zidentyfikowane ciało ukochanej bratowej spoczywa tymczasem w Krakowie. Targówek upomina się o Pierwszego Warszawiaka, szemrze na razie w internecie Bródno. Palikot tymczasem pyta głupkowato w programie Moniki Olejnik: co będzie, kiedy okaże się, że to Lech Kaczyński spowodował tę katastrofę?. Czy ktoś będzie miał wtedy odwagę powiedzieć Dziwiszowi, że te zwłoki trzeba wyprowadzić z Wawelu?

Palikot zapomina, że wielu mądrych ludzi w Polsce mówiło w porę Dziwiszowi, żeby nie ważył się profanować Wawelu! A w Watykanie o. Hejmo nie był przecież najbliżej przy papieżu, więc jak on niby miał tego Ojca św. …