Herezja fałszywego miłosierdzia kard. Waltera Kasper
Droga do Komunii jest dla rozwodników w ponownych związkach otwarta. Pod zwykłymi warunkami. Tę oczywistą prawdę aż głupio przypominać, gdy polemizuje się z teologiem i hierarchą tej miary, jak kard. Walter Kasper. A jednak trzeba to robić, bo niemiecki duchowny najwyraźniej nie chce pamiętać o fundamentach swojej wiary.
Trudno bowiem niż niepamięcią wytłumaczyć słowa kardynała, w których przekonuje on, że Kościół powinien zmienić swoje stanowisko w sprawie Eucharystii dla rozwodników w ponownych związkach. „Chrześcijanie, którzy chcą żyć zgodnie z wiarą w Kościele, którzy przyznają, że popełnili błąd, rozrywając swoje pierwsze małżeństwo, czego żałują... dla nich powinna istnieć droga powrotna do pełnego uczestnictwa w chrześcijańskim i kościelnym życiu. To, co jest możliwe u Boga – a mianowicie przebaczenie – powinno móc zrealizować się także w Kościele” - oznajmił kardynał.
Tyle, że przebaczenie jest możliwe, podobnie jak droga do pełnego uczestnictwa w Sakramentach. I to pod zwykłymi warunkami. Postanowienia poprawy, zerwania z grzechem, zadośćuczynienia. W tym konkretnym przypadku oznacza to uświadomienie sobie, że to pierwszy związek jest małżeństwem, a kolejny nim nie jest. I jako taki życie w kolejnym związku jest grzechem ciężkim, cudzołóstwa i zdrady małżeńskiej. Jeśli więc katolik w nowym związku chce powrotu do Eucharystii, a poprzedni związek był ważny, to ma do wyboru: albo zdecydować się na dotrzymanie słowa, które kiedyś dał i powrót do ślubnej (co nie zawsze jest – z różnych powodów – możliwe), albo musi podjąć – ze świadomością, że nie jest to rozwiązanie dobre, bo krzywda i złamanie słowa pozostają – decyzję o życiu w nowym związku w czystości, czyli w tzw. białym małżeństwie. Jeśli możliwe jest uniknięcie zgorszenia, to w takiej sytuacji przystępowanie do Komunii świętej, zdaniem części teologów, jest możliwe.
Innej drogi jednak nie ma. I na nic się zdadzą zapewnienia kardynała Kaspera, że trzeba ją znaleźć. Jeśli coś nie istnieje, to nie da się tego znaleźć. A w Kościele katolickim nie istnieje możliwość rozwodu ani uznania, że cudzołóstwo nie jest grzechem. Od kardynałów można zaś chyba wymagać, żeby mieli tego świadomość, zamiast głosić coś, co wygląda jak miłosierdzie, ale miłosierdziem nie jest. Przekonywanie bowiem ludzi, że cudzołóstwo jest spoko, a rozwód w Kościel też mogą dostać, bo jest im przykro, to ich oszukiwanie, a kto wie, czy nie prowadzenie do piekła. Z miłosierdziem niewiele ma to wspólnego.
Tomasz P. Terlikowski
źródło: www.fronda.pl/…/herezja-falszyw…,36865.html
Trudno bowiem niż niepamięcią wytłumaczyć słowa kardynała, w których przekonuje on, że Kościół powinien zmienić swoje stanowisko w sprawie Eucharystii dla rozwodników w ponownych związkach. „Chrześcijanie, którzy chcą żyć zgodnie z wiarą w Kościele, którzy przyznają, że popełnili błąd, rozrywając swoje pierwsze małżeństwo, czego żałują... dla nich powinna istnieć droga powrotna do pełnego uczestnictwa w chrześcijańskim i kościelnym życiu. To, co jest możliwe u Boga – a mianowicie przebaczenie – powinno móc zrealizować się także w Kościele” - oznajmił kardynał.
Tyle, że przebaczenie jest możliwe, podobnie jak droga do pełnego uczestnictwa w Sakramentach. I to pod zwykłymi warunkami. Postanowienia poprawy, zerwania z grzechem, zadośćuczynienia. W tym konkretnym przypadku oznacza to uświadomienie sobie, że to pierwszy związek jest małżeństwem, a kolejny nim nie jest. I jako taki życie w kolejnym związku jest grzechem ciężkim, cudzołóstwa i zdrady małżeńskiej. Jeśli więc katolik w nowym związku chce powrotu do Eucharystii, a poprzedni związek był ważny, to ma do wyboru: albo zdecydować się na dotrzymanie słowa, które kiedyś dał i powrót do ślubnej (co nie zawsze jest – z różnych powodów – możliwe), albo musi podjąć – ze świadomością, że nie jest to rozwiązanie dobre, bo krzywda i złamanie słowa pozostają – decyzję o życiu w nowym związku w czystości, czyli w tzw. białym małżeństwie. Jeśli możliwe jest uniknięcie zgorszenia, to w takiej sytuacji przystępowanie do Komunii świętej, zdaniem części teologów, jest możliwe.
Innej drogi jednak nie ma. I na nic się zdadzą zapewnienia kardynała Kaspera, że trzeba ją znaleźć. Jeśli coś nie istnieje, to nie da się tego znaleźć. A w Kościele katolickim nie istnieje możliwość rozwodu ani uznania, że cudzołóstwo nie jest grzechem. Od kardynałów można zaś chyba wymagać, żeby mieli tego świadomość, zamiast głosić coś, co wygląda jak miłosierdzie, ale miłosierdziem nie jest. Przekonywanie bowiem ludzi, że cudzołóstwo jest spoko, a rozwód w Kościel też mogą dostać, bo jest im przykro, to ich oszukiwanie, a kto wie, czy nie prowadzenie do piekła. Z miłosierdziem niewiele ma to wspólnego.
Tomasz P. Terlikowski
źródło: www.fronda.pl/…/herezja-falszyw…,36865.html