Jolinar
1989

Ataki na Kościół Katolicki

Alain Besancon, francuski filozof, socjolog i historyk, napisał niedawno, że Kościół katolicki to jedyna organizacja religijna, którą dziś można obrażać, lżyć publicznie, niejako oficjalnie, atakować. Jest to sytuacja bardzo zastanawiająca.

Ks. prof. Czesław S. Bartnik

Warto zwrócić uwagę na to, że nasze przystąpienie do Unii Europejskiej według zapewnień większości naszych polityków miało nie wiązać się z przyjęciem niemoralnej i antykatolickiej ideologii liberalnej wypełniającej pustkę po religii i etyce.

Tymczasem tak się nie dzieje. Ideologia unijna hołubi m.in. judaizm, islam, protestantyzm, prawosławie, hinduizm, buddyzm i wiele sekt, atakuje natomiast na różne, jawne i ukryte sposoby, jedynie Kościół katolicki.

Ataki te są - jak mówił Jan Paweł II - inspirowane przez określone ośrodki światowe, które zmierzają do zniszczenia katolicyzmu jako swego głównego przeciwnika przy pomocy ogromnych środków materialnych, medialnych i technicznych.

Ośrodki te są tak silne, że ulegają im nawet władze niektórych państw. Przyczyniły się one bardzo do rozbicia katolicyzmu w Austrii, Irlandii, Hiszpanii i biorą się za katolicką Litwę. Głównym celem ataków jest również Polska i Kościół polski, bez zniszczenia bowiem silnego katolicyzmu polskiego czynniki liberalne i ateistyczne nie zdobędą pełnej dominacji nad Europą.

Watykanu nie słuchali twórcy łagrów i obozów


Liberałowie systemowi, sekularyści i ateiści atakują papiestwo, Episkopat, księży, zakonników, prawo kościelne, etykę katolicką, tradycję i kulturę, a także pedagogię kościelną, działalność charytatywną i społeczną, słowem - wszelkie formy obecności Kościoła w świecie i historii. Posługują się fałszowaniem historii Kościoła, inspirowaniem liberalnych konstytucji oraz kodeksów cywilnych i karnych. Deprawują dzieci i młodzież przez propagowanie pornografii, seksualizmu, hedonizmu, relatywizmu, narkotyków, alkoholizmu, przez zniesienie samowychowania i samodyscypliny. Pomocą służą odpowiednio ustawione media. A najprościej postępują narkobiznesmeni meksykańscy, kiedy to sprzeciwiających się im duchownych i aktywniejszych katolików świeckich po prostu mordują.

W Polsce dobrym przykładem wpływów liberalizmu antykatolickiego jest niedopuszczanie katolików do wyższych stanowisk publicznych i cywilizacyjnych. Szczytem zaś był wydany 23 września br. wyrok sądowy przeciwko "Gościowi Niedzielnemu" za obronę życia osoby nienarodzonej. Karą ma być przeproszenie oraz wpłata 30 tys. zł za to, że tygodnik ów wymienił z nazwiska matkę, która kiedyś na próżno domagała się od lekarzy katolickich zabicia jej dziecka, choć ona sama przez proces w Strasburgu nagłośniła swoje imię i nazwisko na całym świecie. Ale najgroźniejsze jest to, że sędzia argumentowała, iż katolikom nie wolno się kierować ich wiarą w życiu publicznym, gdzie są również niekatolicy, że wolno krytykować aborcję jedynie jako zjawisko w ogóle, bez nawiązania do jakiejkolwiek osoby konkretnej, no i że tylko katolicy uważają aborcję za zabicie człowieka.

Według argumentacji owej sędzi - tak sobie myślę - wolno mi mówić np., że hitleryzm i stalinizm były przestępcze, ale nie wolno by mi było wymienić jako przestępców Hitlera i Stalina. W tym przypadku, gdyby żyli, mogliby mnie podać do sądu o naruszenie ich dóbr osobistych, proces by wygrali i dostałbym karę, zapewne osadzenie w jakimś ich obozie.

Nie jest to czysto hipotetyczne, bo np. socjaldemokraci francuscy nadal czczą Stalina. 12 kwietnia 2009 r. francuski "Le Monde" napisał, że "Katyń" był dziełem Niemców, a film Andrzeja Wajdy o Katyniu nie pokazał, jak to Polacy mordowali w owych czasach Żydów i byli tak samo okrutni jak Niemcy.

Pewna zaś interpretatorka wyroku w Katowicach powiedziała znacząco: "Watykan nie będzie decydował, że aborcja jest grzechem".

Tylko schylić czoła przed taką głębią mądrości i wolności. Mentalność wspólnot ateistycznych i antykatolickich jest tragiczna. Nie da się z nią dyskutować. Tak! Watykanu nie słuchali twórcy łagrów i obozów. Na bramie łagru napisali: [Czierez trud k oswobożdieniu] - "Przez pracę do wolności". A na bramie Auschwitz widnieje maksyma: "Arbeit macht frei" - "Praca czyni wolnym". Tak! Właśnie jedni i drudzy śmierć nazwali wolnością, tak jak aborcjoniści. Tak! "Nie słuchał Watykanu" m.in. Wasylij Błochin, zawodowy morderca w Katyniu, który na przestrzeni 29 lat zamordował ok. 50 tys. osób. I takich ludzi "wyzwolonych" z Dekalogu było w owym czasie w NKWD 125. Szczęście, że Błochin już nie żyje. Według tej nowej logiki, mógłby mnie podać do sądu. Ale radość może być przedwczesna: może żyć ktoś z jego rodziny i mógłby mnie oskarżyć o "naruszenie dóbr osobistych".

Antykatolicyzm bezkarny, obrona katolicyzmu karalna

Nie sposób zrozumieć szalonej nienawiści niektórych ludzi do Kościoła i katolicyzmu. Oto w nr. 275 "Trybuny" z 26 listopada 1997 r. autor artykułu "Joannes Paulus dixit" ("Jan Paweł orzekł"), Zbigniew Wiszniewski, zaatakował z furią Jana Pawła II za to, że wypowiedział się on w sprawie ewolucji, iż "nie jest ona tylko hipotezą naukową, ale czymś więcej".

Autor zdenerwował się, że Papież w ogóle zabrał głos w sprawie naukowej. "Ta myśl papieża - pisał - nie jest jego myślą oryginalną, jak zresztą wszystko, co mówi i pisze". I ta myśl została określona jako "niechlujna" i "zwulgaryzowana". "Jakże ponuro i prymitywnie - pisał ów człowiek - brzmi niechlujna i bełkotliwa wypowiedź [pana - gdzie indziej] Jana Pawła II... Jak temu człowiekowi, który w rzeczywistości nigdy nie przestał być prostackim wikarym z Niegowici, nie wstyd tak kompromitować siebie [to najmniejsza], związku religijnego, któremu szefuje, i narodu, do którego niegdyś należał. Ani Darwinowi, ani antropologom, ani paleontologom nigdy nie zależało na opinii jakiegokolwiek papieża.

Jan Paweł II wyrwał się ze swoim zdaniem nie pytany przez osoby kompetentne. Natręctwo to jedna z metod postępowania Kościoła" (por. T. Szymański, G. Jędrejek, "Ochrona uczuć religijnych w prawie polskim", Warszawa 2002, s. 16-17).

Świadek Katynia i niezwykły człowiek ks. prałat dr Zdzisław Jastrzębiec Peszkowski wraz z 780 innymi osobami pozwał autora tych plugawych wypowiedzi oraz redaktora naczelnego "Trybuny" do sądu, opierając się na bardzo licznych i wyraźnych podstawach prawnych, polskich i międzynarodowych. Jednakże charakterystycznie dla prawnej sytuacji katolików powstała sprawa zgoła zbójecka. Najpierw pozwu nie chciano przyjąć, potem przyjęto tylko jako sprawę cywilną, a nie karną, a wreszcie parę razy ją umarzano. Ze strony ks. Zdzisława Peszkowskiego występował wybitny adwokat katolicki z Lublina Tadeusz Szymański. Pierwszy wyrok na bazie prawa cywilnego nastąpił dopiero po pięciu latach. Przy tym sąd stosował przedziwne wybiegi; że Jan Paweł II nie jest "przedmiotem kultu", że prałat Peszkowski nie ma prawa wnosić pozwu, bo jedynie mógłby to zrobić sam Papież, że autor artykułu nie zamierzał intencjonalnie obrazić Papieża, no i że wypowiedź nie była szkodliwa społecznie, bo "Trybuna" ma mały nakład. A co do redaktora "Trybuny" to podano, że on artykułu przed drukiem nie czytał, potem, że zawiodła myszka komputerowa, gdy redaktor chciał usunąć fragmenty obelżywe itp. W międzyczasie autor zginął w wypadku samochodowym. Sąd więc nakazał redaktorowi zamieścić tylko przeproszenie w "Trybunie". Sąd jednak nie uznał nigdy sprawy za karną, za przestępstwo, a tylko za naruszenie przez redaktora "sfery dóbr osobistych prałata". I tak mimo licznych ponownych postępowań całą sprawę umorzono po 12 latach. W 2008 r. rzecznik praw obywatelskich odmówił kasacji. Tak nieraz wyglądają sprawy sądowe dotyczące katolików.

Obrażanie uczuć religijnych katolików staje się zjawiskiem masowym, jakoby hitem "postępowej" kultury. Na różne sposoby znieważa się Boga, Matkę Bożą, świętych, Kościół, krzyż, Eucharystię, obyczaje katolickie, tradycje, święta, wyszydza się ludzi o żywej religijności, jak np. słuchaczy Radia Maryja.

Zapraszani są profanatorzy z zagranicy, np. zespoły metalowe, nieraz o charakterze satanistycznym. Pamiętamy, że ku uciesze nihilistów autorka wystawy w Gdańsku w 2002 r. pt. "Pasja" wygrała sprawę, choć zamieściła zdjęcie męskich genitaliów na tle krzyża. Sąd uznał to za dzieło sztuki, dobrze się reklamujące.
Albo pewien poseł SLD na posiedzeniu Sejmu w grudniu 1999 r. wypowiedział nazwę "Radio Maryja": "Radio Ma (tu chrząknięcie) ryja". Został upomniany. Niedawno piosenkarka Doda w wywiadzie dla "Dziennika" powiedziała o Piśmie Świętym: "Ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła". W tym przypadku piosenkarka została usunięta z TVP. Ale ktoś inny wypowiadający się w związku z tym o Biblii chrześcijańskiej jeszcze bardziej ohydnie został bezkarny.

15 sierpnia br., w dniu Wniebowzięcia Matki Bożej, w rocznicę zwycięstwa nad bolszewikami w 1920 r. i w dniu Święta Wojska Polskiego, wystąpiła w Warszawie marna artystka, ale prowokacyjna w lżeniu katolicyzmu, Madonna, która umyślnie profanuje Chrystusa, Krzyż i Matkę Bożą. Tym razem chodziło o pohańbienie katolickiej Polski. Profanacyjna impreza zgromadziła ok. 80 tys. młodzieży, choć bilety kosztowały od 200 do 1000 złotych. Przy tym jedna fanka Madonny powiedziała w TV, że chciałaby zobaczyć "choćby jeden jej włos". Oto jak młodzież, także katolicka, często wychwalana, bywa kompletnie pusta i szalona. Bez pomocy mądrego państwa Kościół nie zdoła młodzieży dobrze wychować.

Jest przy tym irytujące, że owa przekora jest tak idiotyczna, iż występowanie przeciwko owym różnym profanacyjnym imprezom przynosi im jeszcze większą reklamę, a ich organizatorzy jeszcze więcej zarabiają. I koło się zamyka. Zresztą i niektórzy pseudointeligenci uważają, że nawet najcięższe bluźnierstwa i inne tego rodzaju rzeczy nie powinny być przez katolików piętnowane, bo wyznanie nie ma nic do życia publicznego, bo są to dzieła wielkiej współczesnej sztuki i kultury, a w duchu liberalizmu trzeba unikać "przekryminalizowania" (por. T. Szymański, tamże, s. 21-40).

I tak w naszym rozumieniu w liberalizmie preferuje się raczej prawo do zła niż prawo do dobra moralnego. W każdym razie my, katolicy, nie mamy takich samych uprawnień w życiu publicznym, jakie mają niekatolicy, ateiści i nie-Polacy.

Czym grozi oderwanie Kościoła od narodu

W większości rodzin i domów katolickich, w parafiach, diecezjach, organizacjach i akcjach katolickich budzi się po marksizmie życie religijne, mądrość chrześcijańska, wolność w dobru i w prawdzie, budzi się też nadzieja na odrodzenie Polski i Europy. W sferze publicznej postępuje jednak coraz wyraźniejsza erozja Kościoła i moralności chrześcijańskiej. I tutaj konieczna jest wielka pedagogia społeczna, nie tylko Kościoła, ale i państwa. Ciężkim błędem jest degradowanie państwa, które jest ogromnym osiągnięciem co najmniej od IV tysiąclecia przed n.Chr., pod warunkiem że jest wspólne wszystkim obywatelom, sprawiedliwe, mądre i wydolne. Dobre państwo i dobra religia warunkują się wzajemnie od tysięcy lat. Jeśli nie ma państwa albo państwo jest złe czy zła jest religia, to dla społeczeństwa oznacza to tragedię. Niektórzy katolicy uważają, że dziś wystarczy Kościół oderwany od narodu, funkcjonujący jedynie w postaci uniwersalnej, abstrakcyjnej i nadprzyrodzonej. Ale co to znaczy, pokazały dzieje Czech. Upadek chrześcijaństwa w Czechach zaczął się z chwilą dominacji elementu obcego, niemieckiego, niezwiązanego z ludem. W dodatku, kiedy ks. Jan Hus z Pragi podjął próbę związania Kościoła z narodem, to w 1415 r. na soborze w Konstancji został spalony na stosie za przyczyną cesarza niemieckiego i czynników zachodnich. Toteż narodowy ruch husycki, jaki się rozwinął po spaleniu Husa i w zasadzie tlił się przez kilka wieków, doprowadził do wielkiego osłabienia związków Kościoła czeskiego z Rzymem i przygotował grunt pod rozwój wielkiej liczby sekt. Kościół czeski nigdy już się na dobre nie podniósł. Ten sam błąd chcą popełnić niektórzy nasi współcześni teologowie i ludzie katolewicy uważający, że Kościół nie powinien być związany z konkretnym narodem, lecz tylko z jakąś społecznością obywatelską, abstrakcyjną, sztuczną, z ludźmi znikąd czy z Marsa. Owszem, niektórzy powiadają, że chcą nasz Kościół tylko oczyścić z "nacjonalizmu" i zeuropeizować, ale nie widzą, że w ten sposób pozbawiają go życia i upodabniają do ideologicznych społeczności świeckich.

Dzisiaj z kolei większość elementów ideologii liberalistycznej jest zwrócona przeciwko religii w ogóle, a głównie przeciwko religii katolickiej: w koncepcji człowieka, narodu, społeczeństwa, Kościoła, kultury, moralności, wartości, sensu życia. Z tego powodu mnożą się w UE ataki na wszelkie dziedziny i aspekty katolickie. Na przykład masoński rząd francuski dąży teraz do zamknięcia katolickiego wydziału teologicznego na Uniwersytecie w Strasburgu, bo "nie wypada", żeby w tak ważnym ośrodku unijnym był wydział katolicki.

We Francji w ogóle nie ma ani wydziałów katolickich, ani uniwersytetów katolickich z prawami państwowymi, bo jest rozdział Kościoła i państwa. Ale gdy Francuzi w 1919 r. zajęli Alzację, to mimo rządów masońskich od 1905 r. pozostawili wydział katolicki w Strasburgu, funkcjonujący na mocy konkordatu Niemiec z Watykanem. Nie chciano pogorszyć sytuacji katolików w prowincji przyłączonej do macierzy. Podobnie protestanckie kraje skandynawskie są bardzo niechętne katolicyzmowi, np. Komitet Pokojowej Nagrody Nobla nie rozpatrzył nawet, mimo wielkiego poparcia ze świata, takich kandydatur do tej nagrody, jak Papież Jan XXIII, który przyczynił się do uratowania nas przed wojną atomową między Rosją a Ameryką, jak Jan Paweł II, o. Marian Żelazek, werbista, wielki misjonarz i działacz pokojowy w Indiach, jak choćby i Ojciec Piotr, ojciec ubogich w Paryżu. Ostatnio polski sercanin Józef Wróbel, który został niedawno biskupem w Helsinkach, musiał szybko zrezygnować z urzędu, bo taki był silny nacisk na niego zarówno ze strony protestantów, jak i liberalnych katolików. Nie odpowiadało im głównie trzymanie się prawowierności kościelnej.

Inny przejaw antykatolickości u nas, a nawet i poza naszymi granicami, to jakiś obłędny atak na Radio Maryja, TV Trwam i "Nasz Dziennik". Nie rozumieją nawet niektórzy nierozważni katolicy, że tu nie chodzi o poziom techniczny, lecz o treści przekazywane na całą Polskę i na cały świat. Bez tego medium nie wiedzielibyśmy, co się tak naprawdę w Polsce i w Kościele dzieje, bo inne media są stronnicze, często nieobiektywne i manipulujące, zwykle służą jako środki do "lasowania" polskiego Kościoła i polskości. Bez tego medium Polacy musieliby chyba założyć swoje prawdziwe radio na Białorusi jako "Radio - Wolna Polska". W innych mediach brakuje przede wszystkim obiektywnej recenzji naszego współczesnego życia w Polsce, jest tylko pogoń za przypodobaniem się rządowi, za popularnością i za pieniędzmi, zgodnie z duchem ideologii liberalnej. Owszem w TVP jest trochę programów recenzyjnych i obiektywnych, ale raczej tylko w TVP Info, jak "Antysalon" czy "Minęła dwudziesta", jednak takie programy są spychane na margines. Tymczasem media rządzą naszym krajem, przeważnie w imieniu Unii, Niemiec i lobby żydowskiego. Mają wyższą władzę niż nasz prezydent. Charakterystyczne, że kiedy prezydent w udzielanym wywiadzie chce na koniec spuentować swoją wypowiedź jakąś ważną myślą, to dziennikarka przerywa mu i oznajmia urzędowo: "Nasz czas się skończył". Czyj czas? Kto ten czas ustala?

Bez Boga nie ma postępu

Historykowi przychodzi na myśl spostrzeżenie, że w XXI w. jest ogromne zacofanie w życiu społecznym, politycznym i państwowym. Oto w odległych o tysiące lat państwach Sumeru i Mezopotamii pojawiali się często królowie, jak Urnansze z Lagasz (ok. 2500 r. przed n.Chr.), Sargon Wielki (zm. ok. 2214 r. przed n.Chr.), Gudea (zm. ok. 2124 r. przed n.Chr.), Urnammu z Ur (panował w latach 2065-2045 lub 2112-2095 przed n.Chr.), Hammurabi (zm. w 1750 r. przed n.Chr.) i inni, którzy zabiegali o pokój społeczny i sprawiedliwość, zaprowadzali ład prawny i moralny, rozwijali na wielką skalę handel oraz budownictwo sakralne i świeckie, doskonalili rolnictwo, pielęgnowali pisarstwo i takie nauki, jak: matematyka, astronomia, medycyna, wznosili biblioteki z tabliczkami historycznymi i literackimi, a także niekiedy bronili słabych przed potężnymi, roztaczali opiekę nad wdowami i sierotami albo nad niewolnikami i jeńcami, zwalczali złodziejstwo, lichwę, ciemiężców, organizowali pocztę międzypaństwową i międzypaństwową ochronę dla kupców itd. A dziś rządcy i politycy przypominają często napastników, aroganckich zdobywców, dorobkiewiczów, wrogów prostego ludu i oszukujących różnymi grami kuglarzy. Co się z tą nowoczesną polityką porobiło? Na przykład wszyscy prezydenci amerykańscy od początku to - poza Ronaldem Reaganem - masoni. Obecny prezydent jest na 32. stopniu wtajemniczenia masonerii Prince Hall rytu szkockiego, grupującej Murzynów (Faits and Documents, nr 269, 1-15.02.2009. Za: M. Giertych, "Opoka w kraju", 2009, nr 70, s. 14). 5 maja br. na Uniwersytecie Rockefellera spotkali się amerykańscy giganci ekonomiczni (np. G. Soros), żeby uchwalić plan "walki z przeludnieniem na świecie" (tamże, s. 14), czyli debatowali na tym, jak szerzyć aborcję, sterylizację, eutanazję, środki antykoncepcyjne i poronne oraz osłabić służby ratujące życie ubogich i starych. Bez Boga nie ma postępu. Dziś niewątpliwie mamy do czynienia z postępem technicznym i materialnym, ale nie ma postępu ludzkiego, wprost przeciwnie.

Trzeba się głęboko zastanowić nad słowami Papieża Pawła VI, który mówił o diabelskich opętaniach społecznych, czyli o szatanie społecznym.

A zatem demonizmem są nasycone nie tylko niektóre jednostki ludzkie, takie jak Hitler, Stalin i inni, ale też może to dotyczyć niektórych wspólnot, społeczności, grup, partii, sekt satanistycznych, a nawet państw o charakterze zbrodniczym. W takich społecznościach trudno wytrwać w dobru. Zostaje utracony najwyższy sens życia ludzkiego. Panuje fałsz, grzech i śmierć.

Trudno pojąć, dlaczego dziś niektóre społeczności i systemy odrzucają Boga i Jego prawa. Jest w tym jakieś głębokie zagubienie rozumu i misterium zła. Jeżeli zabraknie Boga, to pomimo pozytywnych zjawisk, takich jak rozwój techniki, administracji czy sportu, wszystko się rozpada, traci wyższy cel i sens oraz zabija nadzieję życia zbiorowego. U nas też jest wielu bardzo inteligentnych i wybitnych ludzi, również na lewicy, w SLD, SD, byłej UW i gdzie indziej, a trudno zrozumieć, dlaczego ich osobowości "zabetonowały się" w sobie i nie przyjmują Boga żywego.

Przecież idea Boga nie niszczy systemów społeczno-politycznych, nie jest zagrożeniem dla ludzkiego rozumu i nauki, nie odbiera im autonomii, nie kala ich godności. Tworzy natomiast doskonałą ogólną atmosferę, wytycza najwyższy punkt omegalny życia, odsłania istotny kod rzeczywistości, udoskonala autonomię rzeczywistości ziemskich i nadaje najwyższą logiczność wszelkiej nauce i myśli. A nie ma drogi pośredniej. Jeśli zaneguje się totalnie sensorodną ideę Boga, to z konieczności popada się w sieci szatana społeczno-politycznego. Wprawdzie idea Boga ukazuje przede wszystkim życie nadprzyrodzone, ale wtórnie rzuca też światło na całą rzeczywistość doczesną. I katolicyzm jest wielką i subtelną pomocą dla tej rzeczywistości, a nie przeszkodą.
Króluj nam Chryste !
*
Alain Besancon, francuski filozof, socjolog i historyk, napisał niedawno, że Kościół katolicki to jedyna organizacja religijna, którą dziś można obrażać, lżyć publicznie, niejako oficjalnie, atakować.
Jest to sytuacja bardzo zastanawiająca.
Ks. prof. Czesław S. BartnikWięcej
*

Alain Besancon, francuski filozof, socjolog i historyk, napisał niedawno, że Kościół katolicki to jedyna organizacja religijna, którą dziś można obrażać, lżyć publicznie, niejako oficjalnie, atakować.

Jest to sytuacja bardzo zastanawiająca.

Ks. prof. Czesław S. Bartnik